#56 "Światło, które utraciliśmy" - Jill Santopolo


⇨ Tytuł: Światło, które utraciliśmy
⇨ Autor: Jill Santopolo
⇨ Liczba stron: 304
⇨ Wydawnictwo: Otwarte
⇨ Gatunek: powieść obyczajowa / romans

"Nigdy nie zachowam się tak, jakby twoje marzenia były śmiechu warte."

Po powieści obyczajowe czy romanse sięgam bardzo rzadko. Zwykle z książkami tego typu jest mi po prostu nie po drodze i dostrzegam w nich wiele wad. Od wątku romantycznego oczekuję, żeby zaangażował mnie bez reszty i był realistycznie zbudowany, z bohaterami, których działania nie są  po prostu błahe. Z drugiej strony zadaję sobie pytanie: czy mogę obiektywnie ocenić taką powieść? No bo co ja, szesnastolatka, mogę wiedzieć o miłości?

Co jakiś czas jednak mam ochotę sięgnąć po powieść z wątkiem romantycznym wysuwającym się na pierwszy plan. Wciąż szukam czegoś, co wprawi mnie w zachwyt. Tym razem padło na "Światło, które utraciliśmy". Jest to historia Lucy i Gabe'a, którzy poznali się w dniu, kiedy wieże World Trade Center runęły. Tego dnia wielu nowojorczyków zdało sobie sprawę, jak kruche jest życie. Lucy i Gabe, studiujący na jednej uczelni, stojąc na dachu budynku i patrząc na spowite pyłem miasto, poddają się urokowi chwili. Ten jeden pocałunek zmienia ich życia na zawsze. Odtąd będą to wieczne rozstania i powroty. Początkowy związek rozpada się, kiedy Gabe podejmuje pracę reportera na Bliskim Wschodzie. Ile może przetrwać prawdziwa miłość i co można poświęcić w pogoni za marzeniami?

"Światło, które utraciliśmy" to powieść, która wyróżnia się między innymi dwuosobową narracją. Wydarzenia są bowiem przedstawione w formie zbliżonej do wypowiedzi czy listu, opisywane przez Lucy dla Gabe'a. Na początku bałam się, że taki styl będzie mi na dłuższą metę przeszkadzał, ale po czasie przyzwyczaiłam się do tego. Powieść czyta się tak naprawdę bardzo szybko. Mają na to wpływ chociażby stosunkowo krótkie, kilkustronicowe rozdziały. Każdy z nich poświęcony jest ważniejszym, w pewien sposób przełomowym wydarzeniom z życia głównej bohaterki, dzięki czemu fabuła wciąż dość dynamicznie przesuwa się do przodu. Bardzo urzekł mnie fakt, że autorka w opowiadanej przez siebie historii często nawiązuje do literatury, a w szczególności do dzieł Szekspira, który pełni nieodłączną rolę w relacji Lucy i Gabe'a.

Powieść Jill Santopolo to wzruszająca historia o sile miłości i o spełnianiu marzeń a także o tym, ile jesteśmy w stanie dla tych marzeń poświęcić. Każdy rozdział  jest przepełniony emocjami, czy to radością czy smutkiem. Momentami przeszkadzało mi jednak zachowanie Lucy. W pewnym momencie mówi, że Darren (jeden z bohaterów) nigdy jej nie rozumiał i nadal nie rozumie, po czym w następnym rozdziale- 'Darren tak doskonale mnie rozumie!'. Czasem miałam wrażenie, że zaprzecza sama sobie, a fakt ten trochę raził mnie w oczy i odbierał Lucy, jako bohaterce, autentyczności. Troszkę zawiodło mnie również to, że dość łatwo można było przewidzieć zakończenie, a przynajmniej mi udało się to zrobić stosunkowo szybko, chociaż zwykle nie jestem w tym mistrzynią i specjalnie się nie starałam. Muszę jednak przyznać, że nadal jest to bardzo emocjonalne zakończenie i nie nazwę tego innymi słowami, żeby niczego przypadkiem nie zaspoilerować! Chętnie przeczytałabym jeszcze jakiś epilog poświęcony późniejszym wydarzeniom, chociaż z drugiej strony, ze względu na formę, jaką wybrała autorka, takie domknięcie wydaje się jak najbardziej odpowiednie.

Jeśli zapytalibyście mnie, czy jest to ten świetny romans, którego tak uparcie szukam, to niestety to jeszcze nie jest 'to coś'. Nie była to jednak zła historia i nie żałuję, że przyszło mi się z nią zapoznać! Pochłonęłam ją w ekspresowym tempie, trochę ponarzekałam na główną bohaterkę, trochę powściekałam się na podjęte decyzje... Emocji nie zabrakło! ☺
A wy czytaliście "Światło, które utraciliśmy" albo macie w planach to zrobić?
Buziaki! 😚
Moja ocena: 6/10 ♥

Komentarze

  1. Nie czytałam jeszcze tej książki, ale mam ją w planach :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieję, że Ci się spodoba! :)

      Usuń
  2. Nie mam w planach ale zachwyca mnie okładka :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie książki miłosne, wiec chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja akurat mam odwrotne uczucia. Bardzo spodobała mi się ta książka, zupełnie nie oczekiwałam zaskakującego zakończenia (a pewna jego część w zasadzie nawet prawie mnie zaskoczyła), a to zaprzeczanie samej sobie, nawet gdy się pojawiało, to dla mnie było wyrazem ludzkiego oblicza i problemu, z którym się Lucy zmagała. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i masz rację, właściwie to sama się jeszcze ostatnio nad tym zastanawiałam :) Mam wrażenie, że ja po prostu szukam i lubię w książkach coś innego i prawie zawsze oczekuję, że coś mnie zaskoczy :D Ale tak z innej beczki, między innymi to tak kocham w czytaniu- każdy ma inne zdanie na temat tej samej pozycji i inaczej ją odbiera ☻
      Pozdrawiam! ♥

      Usuń

Prześlij komentarz