#7 "Luonto" - Melissa Darwood



"Gdy zatrzęsła się ziemia, on uratował jej życie..."

Chloris od dwóch dni mieszka u swojej ciotki: z dala od Internetu, telewizji i miasta, w leśniczówce. W końcu wpada we wściekłość i wybiega z domu prosto w las. Nagle zaczyna się trzęsienie ziemi, a dziewczynie grunt dosłownie usuwa się spod nóg. W ostatniej chwili ratuje ją ogromny orzeł i zabiera do tajemniczej krainy zwanej Luonto. Orzeł okazuje się być Homanilem - w połowie człowiekiem, w połowie zwierzęciem, dwudziestoletnim chłopakiem o imieniu Gratus. Luonto to osada położona jakby w zawieszeniu pomiędzy niebem a ziemią. Ma ona być czymś na kształt bibilijnej arki - mieszkające tam istoty ratują gatunki zagrożone na Ziemi. 
Między Chloris a Gratusem rodzi się uczucie, na które nie ma miejsca w tym świecie. Czy związek wbrew naturze ma szansę przetrwać?
Żywioły dążą do zemsty. Nadchodzi koniec świata. Rozpoczyna się walka o przetrwanie...

O "Luonto" słyszałam same dobre opinie, więc kiedy zobaczyłam tą książkę w bibliotece, od razu postanowiłam się za nią zabrać. Spodziewałam się dobrej młodzieżówki, a zostałam pozytywnie zaskoczona. "Luonto" jest dobrą młodzieżówką. Ale kiedy zagłębiamy się w lekturę, okazuje się, że mamy do czynienia również z czymś na kształt thrillera. Historia, jaka jest opowiedziana w tej książce, już po samym opisie wydaje się być dziwna i może nawet nieco przesadzona. Jednak kiedy już zaczniemy czytać, okazuje się, że ciężko jest przestać. Zostajemy wplątani w pewną tajemnicę, splot wydarzeń, którego rozwiązania niełatwo się domyślić. Ale kiedy wydaje nam się, że już w mniejszym lub większym stopniu rozumiemy, o czym opowiada książka, otrzymujemy jeden wielki zwrot akcji. Pomyłka... niejeden zwrot akcji.
Jednak w "Luonto" nie tylko fabuła jest nietuzinkowa, ale również bohaterowie. Chloris to siedemnastolatka, która zdecydowanie nie jest grzeczną dziewczynką. Opuszcza szkołę i obraca się w szemranym towarzystwie. Potrafi być chamska, jednak trudno jej nie polubić. Kolejnym głównym bohaterem jest Gratus: chłopak rozdarty pomiędzy miłością a poczuciem obowiązku... 

"Luonto" to powieść, która bardzo mi się podobała i którą przeczytałam w bardzo krótkim czasie. Zaskoczyła mnie, co zawsze działa u mnie na plus. Jeśli chodzi o zakończenie, to już kiedy zbliżałam się do samego końca książki, byłam pewna, co się stanie. W pewnym momencie otrzymujemy od autorki subtelną wskazówkę, która pozwala nam się domyślić końca, jednak w którą niekoniecznie chcemy uwierzyć... Myślę, że sięgnę jeszcze po którąś z jej powieści, obecnie najbardziej jestem ciekawa "Pryncypium".

*Moja ocena: 7/10*




Komentarze

  1. Nie spodziewałam się, że "Luonto" faktycznie może być tak dobre, bo po opisie na myśl przyszła mi przewidywalna młodzieżówka z love story, ale z tego co piszesz, to książka ta potrafi zaskoczyć. Najbardziej ciekawią mnie elementy thrilleru i zwroty akcji. Dam tej pozycji szansę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto, a na pewno można powiedzieć jedno: ta książka jest bardzo specyficzna :)

      Usuń

Prześlij komentarz