#44 "Zakon mimów" - Samantha Shannon


Tytuł: Zakon mimów
Autor: Samantha Shannon
Seria: Czas Żniw
Tom: 2
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Gatunek: fantastyka

"Nadzieja to fundament rewolucji. Bez niej jesteśmy tylko prochem, który czeka, aż porwie go wiatr."

Postanowiłam kontynuować swoją przygodę z "Czasem żniw" i sięgnęłam po drugi tom cyklu. Patrząc na to z perspektywy czasu, nie żałuję, że zrobiłam to tak szybko, bo wciąż pamiętałam wszystkie imiona, nazwy własne i zasady rządzące światem wykreowanym przez autorkę. Oprócz tego otrzymałam pasjonującą historię, ale o tym za momencik. Bo o czym tak właściwie opowiada "Zakon mimów"?

Paige wraz z grupką buntowników uciekła z Szeolu I. Teraz będzie próbowała zrobić wszystko, aby ostrzec jasnowidzów przed zagrożeniem ze strony nieobliczalnych Refaitów.  Zadanie to niestety nie należy do łatwych: dziewczyna poszukiwana jest w całym mieście, a struktury Syndykatu są chwiejne jak nigdy dotąd. Jakby tego było mało, Jaxon Hall nie zamierza zrobić zupełnie nic. Liczą się dla niego tylko pieniądze, które może zdobyć. Czy Paige zdoła znaleźć sojuszników i do czego się ucieknie, aby nie doprowadzić do reżimu Refaitów i bezwzględnej Nashiry?

Po raz kolejny autorka nie zawiodła mnie w żadnym stopniu. Powiem więcej: powieść podobała mi się nawet bardziej niż tom poprzedni! Tym razem nie musimy próbować 'wejść' w świat przedstawiony, bo wszystko znamy już z poprzedniej części. Dużo łatwiej wciągnąć się w fabułę, która zresztą sama się broni. Cała historia ma swój początek kilka chwil po wydarzeniach z zakończenia ostatniej powieści, bardzo łatwo więc zorientować się w sytuacji. Już na początku czytelnikowi zafundowane jest wiele emocji. Buntownicy muszą w końcu jakoś wydostać się z pociągu i skryć w mieście. Później dzieje się wiele rzeczy związanych z Syndykatem, dowiadujemy się również, jak brak Paige wpłynął na Siedem Pieczęci. 

Dużym plusem powieści jest fakt, że autorka dopracowała wiele wątków. Kilka rzeczy zostało dopowiedzianych, na przykład jeśli chodzi o Siedem Pieczęci, których tak na dobrą sprawę nie było okazji poznać zbyt dobrze wcześniej. Teraz Samantha Shannon miała duże pole do popisu, które znakomicie wykorzystała. W przeciągu tych około 500 stron, powoli rysuje nam się obraz każdej postaci. Nie wszyscy są tacy, jak na początku mogłoby się wydawać. Pozory mylą, w tym przypadku nie ma wyjątku od reguły.  

Tom drugi znacząco różni się od "Czasu żniw" również miejscem akcji. Podczas gdy wcześniej była to kolonia karna, teraz poznajemy bliżej Londyn. Autorka nie ograniczała swojej wyobraźni. Razem z bohaterami możemy więc wędrować podziemiami po czarnym rynku, uczestniczyć w zgromadzeniu w opuszczonych basenach czy śledzić poczynania co poniektórych na zapuszczonej Wyspie Jakuba. To wszystko sprawia, że mimo, iż fabuła z pozoru ograniczona jest do jednego miasta, tak naprawdę znajduje się w nim wiele zakamarków nadających mu niepowtarzalny charakter. 

Jeśli chodzi o tempo akcji, również na tym polu autorka nie zawodzi. Przez całą powieść trzyma równy poziom. Jestem zachwycona tym, że akcja była doskonale wyważona z różnego rodzaju intrygami, spiskami oraz rozwijaniem relacji pomiędzy bohaterami. Również jeśli chodzi o wątek romantyczny, nadal jest delikatnie poprowadzony i rozwija się bardzo powoli. Dzięki temu nie wybija się na pierwszy plan i wydaje mi się bardziej autentyczny niż w wielu powieściach tego typu. 

Ogólnie rzecz biorąc, jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą. Teraz muszę tylko dorwać gdzieś tom trzeci i czekać wraz z innymi fanami na kolejny. Jeśli będą one wszystkie równie dobre, a ma być ich siedem, to jeszcze tak wiele dobrego przed nami! A potencjał jest, i to spory. Jeśli jeszcze nie czytaliście "Czasu żniw" czy "Zakonu mimów"- zróbcie to koniecznie! Prawdopodobnie nie pożałujecie :D
Buziaki! ;*

Moja ocena: 8,5/10 ♥


Komentarze